Jak mówi przysłowie - kto ma dobrego sąsiada ma zawsze dobry ranek.
Dzięki moim sąsiadom, mój poranek zaczął się świetnie i pachnie wspaniale. Są bowiem tak mili, że raz na jakiś czas obdarowują nas warzywami i owocami, których akurat mają w nadmiarze. A że rękę do ogrodnictwa mają o niebo lepszą niż my, to jest nam czego zazdrościć. Tym razem padło na śliwki i od rana szukałam jakiegoś nowego sposobu na ich wykorzystanie, była już bowiem w tym sezonie i tarta i drożdżowe z migdałową kruszonką.
Znalazłam, zweganizowałam i zaniemówiłam, bo to chyba najlepszy sposób na śliwki jaki miałam do tej pory możliwość spróbować.
Składniki (zainspirowane przepisem z bloga Daktyle w czekoladzie)
- 300 g tofu
- 300 g mąki
- sok z jednej cytryny
- 125 ml oleju
- pół szklanki cukru (opcjonalnie - w przepisie źródłowym cukru nie było, ja jednak nie jestem miłośniczką śliwek w wytrawnym cieście, więc go dodałam)
Do robota lub do miski wrzucamy pokruszone tofu, wlewamy olej, sos z cytryny i cukier i miksujemy na gładką masę. Następnie dodajemy mąkę i wyrabiamy (siłą robota lub swoją własną), aż składniki się połączą. Ciasto jest bardzo miękkie i elastyczne. Rozwałkowujemy je, wycinamy koła. Na jednej połówce kładziemy połówkę śliwki (lub nawet dwie połówki jeśli wielkość śliwki na to pozwala), przykrywamy drugą połówką i delikatnie dociskamy. Z proporcji w przypisie otrzymamy ok. 20 ciastek. Pieczemy je w temp. 180 przez ok. 20 min. - muszą się zrobić rumiane. Smacznego!
mmmm... z takim przepisem zapowiada się piękna sobota! pycha!
OdpowiedzUsuńfaktycznie dodało jej to 100 punktów do piękności :)
UsuńPychotka, od razy zjadłabym wszystkie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie.
U nas wszystkie zniknęły już wczoraj :)
UsuńŚwietny wpis! ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
__________
truskawkowa-fiesta.blogspot.com